Kiedyś, w artykule ze wskazówkami pomocnymi przed rozmową kwalifikacyjną, przeczytałam radę by na pytanie o słabe strony charakteru powiedzieć o czymś, co może być rozumiane zarówno jako wada, jak też zaleta – i oczywiście przedstawić to tak, by brzmiało jak zaleta. Jako przykład autor wskazał perfekcjonizm.

Było to sprytne, bo określenie siebie mianem perfekcjonisty dla wielu osób brzmi pozytywnie. W końcu perfekcjonista to ktoś, kto zawsze wszystko robi na czas, na wysokim poziomie i nigdy nie zadowoli się półśrodkami. Mało tego – najprawdopodobniej zapewni Cię jeszcze, że następnym razem wykona swoje zadanie jeszcze lepiej. Gdzie więc tkwi haczyk?

Zacznijmy od definicji. Stwierdzenie, że perfekcjonista to ktoś, kto zawsze wykona swoje zadanie najlepiej nie wyczerpuje tematu.

Paul Hewitt i Gordon Flett, amerykańscy psycholodzy i badacze perfekcjonizmu, w swojej definicji tego zjawiska kładą nacisk na wysokie wymagania, jakie stawia perfekcjonista – samemu sobie, swojemu otoczeniu, bądź też i sobie i otoczeniu. Wymagania te mogą wynikać z tego, że są one ważne dla niego samego, lub też z przekonania, że są one istotne dla innych. Uproszczając można powiedzieć, że perfekcjonista to ktoś, kto nie jest zadowolony z rezultatów – osiągniętych przez siebie samego lub też przez jego otoczenie.

Plusy i minusy

Czy z punktu widzenia pracodawcy lub przełożonego perfekcjonista to pożądany pracownik? I tak, i nie.

Perfekcjonista na pewno będzie się starał być najlepszy – od zadań najbłahszych po najważniejsze. Dotrzyma wszystkich, nawet najbardziej napiętych terminów i zobowiązań, postara się zawsze wszystko dopiąć na ostatni guzik, pamiętając o najdrobniejszych detalach. Takie podejście w większości przypadków pozytywnie wpłynie na jego efektywność, a z tego zadowolony będzie każdy przełożony.

Niestety, są też minusy. Perfekcjonista zwykle wszystko wie najlepiej i najchętniej robi wszystko sam – praca zespołowa to zdecydowanie nie jego specjalność. Potrzeba skupienia się na każdym najmniejszym detalu doprowadza go czasem do tego, że gubi obraz całości zadania czy projektu, co z kolei odciąga go od spraw najważniejszych. Na dodatek niezadowolenie z siebie (mogłem/am zrobić to lepiej), niezrozumienie ze strony otoczenia (nikt nie docenił idealnej prezentacji) i presja czasu (a tego zawsze jest za mało jeśli wszystko robi się samemu i na najwyższym poziomie) łatwo wpędzają we frustrację i stres. Jak na ironię, to często jeszcze bardziej pcha perfekcjonistę w stronę perfekcjonizmu – bo jeśli następnym razem lepiej się zorganizuje, bardziej przyłoży i da z siebie jeszcze więcej…

Lepsze jest wrogiem dobrego

To powiedzenie zna większość z nas – i pewnie równie wielu z nas wie, że nie tak łatwo zastosować je w praktyce. Jeśli jednak spróbujemy, małymi krokami, prawdopodobnie uda się to zrobić. Od czego zacząć?

W artykule ""Kiedy lepsze jest wrogiem dobrego: 5 sposobów na pokonanie perfekcjonizmu""[1] dr Jarosław Kulbat wymienia 5 kroków:

  • akceptację możliwości porażki (jak powiedział Napoleon Bonaparte – nie myli się tylko ten, kto nie podejmuje działania),
  • koncentrację na tym co można i trzeba zrobić (nie na poprawianiu bez końca tego, co już się skończyło lub gdybaniu, co można by jeszcze poprawić),
  • znalezienie punktu odniesienia do oceny swoich działań (np. harmonogram zadań w projekcie, efektywność w porównaniu z analogicznym zadaniem w przeszłości),
  • koncentrację na swoim głównym celu (odrzucenie nadmiernego skupienia na detalach odciągających uwagę od tego, co najważniejsze),
  • czerpanie radości z tego, co robisz.

Równowaga?

Perfekcjoniści bronią się często stwierdzeniem, że nie kieruje nimi pedantyzm, lecz ambicja. Wszyscy jednak wiemy, że między bielą a czernią jest całe spektrum innych kolorów – odrzucając (krok po kroku) perfekcjonizm nie okazujemy braku ambicji, a raczej dojrzałość.

Jak pisze Monika Szweda w artykule ""Piękna pułapka – siła perfekcjonizmu"":

„Sztuką życia jest cieszenie się małym szczęściem, w tym również małymi sukcesami. Człowiek ambitny (…) odczuwa radość nie tylko z osiągniętego celu, ale i ze wszystkiego, co go do tego doprowadziło, poza samym sukcesem istotna jest dla niego również droga do niego i wszystkie etapy, które się na niego złożyły.”[1]

Innymi słowy – warto oduczyć się perfekcjonizmu by bardziej cieszyć się życiem, tym kim jesteśmy i naszymi osiągnięciami.

Źródła:

[1] dr Jarosław Kulbat "Kiedy lepsze jest wrogiem dobrego: 5 sposobów na pokonanie perfekcjonizmu"
[2] Monika Szweda "Piękna pułapka – siła perfekcjonizmu"